23 lip 2015

A kind of magic. Motanki.


Ciężko jest pozbierać się czasem do kupy. Ciężko przeżywa się każdą stratę. Dla mnie jedynym wyjściem jest odwrócić myśli w jaśniejszą stronę. To mi pomaga.

Plotę sobie, kręcę, drę. Motanki i żadanice, czyli słowiańskie lalki o magicznym potencjale. Wschodnie. Piękne, proste i kolorowe. Podobno można im na ucho szepnąć życzenie, a one pomogą je spełnić. Ewenualnie od początku mają jakieś wyznaczone zadanie- przynosić urodzaj, dostatek lub miłość aż po grób. Nie można ich szyć, nie można ich kroić, bo delikatny los łatwo poharatać. W grę wchodzi tylko wydzieranie szmatek i okręcanie ich sznurkiem. I tak okręcam, i okręcam. 


Matka. Dla matek i tych marzących żeby nimi zostać.

Przytula zawiniątko do piersi.

Karmicielka z pokaźnym biustem i rękami uniesionymi do góry. 

W wersji mini, bo ma przynosić urodzaj, a podobno robi to najlepiej, kiedy ma się ją zawsze przy sobie.

Nierozłączki. 

Jedno ramię, żeby zawsze być ze sobą.

Na śluby, swaćby i rocznice.

Żadanica. Panienka z Białoruską proweniencją. 

Podobno to jej można powiedzieć życzenie, podarować jakiś drobiazg i nadać sekretne imię, a ona pomoże nam spełnić to o czym marzymy. A kiedy jej zadanie dobiegnie końca, należy ją spalić.



Patrzyłyby zalotnie, gdyby tylko mogły mieć wyraz twarzy. A tego nie mogą, żeby przypadkiem nie wykształcić własnej osobowości. W końcu mają pomóc nam spełniać życzenia, a nie realizować własne zachcianki.



13 kwi 2015

Doctor doctor, please.

Udało się. Nawywijałam. Teraz pytanie czy olejowac, żeby trochę przyciemniała, czy zostawić taką. Jak dla mnie może być. Wyszła bardziej w klimacie Machinarium niż Assasins Creed, ale taki był zamysł. Tylko google mnie nie zadowalają, niemniej jednak, gdybym wstawiła tam okulary z maski pgaz, jak to było pierwotnie w zamiarze, to Ofc chyba by padł z niedotlenienia, bo te mają szkła. Zamiast tego są jakieś obejmy. Damy radę.

Mili państwo, prezentuję maskę plagową. Czas pracy 8h. Materiały: skóra, pianka, obejmy do rur, konopny sznurek i miedziany cieniutki drucik.



12 kwi 2015

Po-tworzy się: maska plagowa.

Nie wiem w sumie: czy to szycie, czy majstrowanie. Chyba jedno i drugie. Jedziemy na Pyrkon za chwil kilka (dobrze i niedobrze), a przebranie nowe mam tylko ja. Powiedzmy sobie szczerze, moja zeszłoroczna suknia zrobiła szał, ale w takich miejscach- jak na rozdaniu Oskarów- pojawisz się dwa razy w tym samym i już opinia zszargana. Więc mam nową. Lepszą. Ładniejszą. Jestem z niej dumna. Ale w szale szycia, szykowania i ogólnym chaosie życiowym (nie byłabym sobą, gdybym miała wszystko poukładane), zabrakło mi pomysłu na przebranie ofcze. I nagle, przed samym finiszem całorocznych zmagań z myśleniem i brakiem pomysłu, on się tak po prostu, bezczelnie pojawił. No bo czemu nie.

Panie i Panowie, próbujemy zmajstrować maskę plagową. Żadna tam próba zachowania historyczności, no może w kształcie. Jednak mój umysł, pogrążony od 4 lat w pytaniu "Jak to zrobić, żeby było w miarę koszernie i poprawnie?", od razu utrudnił mi życie. Maski plagowe robione były ze skóry. Strasznie grubej i twardej. Mój zapas skór kończy się i zaczyna na fartuchu spawalniczym. Materiał twardy, ale nie dość twardy, żeby dziób sam się utrzymywał. Zakombinowałam- utwardzenie mam, jednak w/w umysł nie zorientował się, że skoro nie robimy już historycznie, to przecież zamiast niewdzięcznej i trudnej do szycia skóry, można użyć skaju. W ten sposób moi drodzy, komplikując sobie życie straszliwie, wycięłam maskę ze skóry i męczę się piekielnie, żeby to ustrojstwo jakoś sensownie zmontować, To będzie długa batalia, ale cóż- maska właśnie się po-tworzy...

30 mar 2015

Żeby nie było, że się obijam.

W marcu tak na szybko i na ostatnią chwilę, bo byłam bardzo zajęta kończeniem 24 lat i kilkoma innymi, mniej przyjemnymi sprawami. Z szyciowych spraw- kończy się giezełko (jeszcze dwa szwy i podszycie dołu), ale zanim się skończy, to jeszcze chwileczkę. Natomiast z projektów szybkich, łatwych i skończonych, powstała "Pusheen fryzjer". Fryzjer, bo po farbowaniu kocich prążków (nie miałam ciemnoszarego polaru, więc użyłam fioletowego).
Czas pracy: 2,5h,
materiał: polar,
wypełnienie: stara, zwichrowana poduszka.


Niby taki maluch, a oko cieszy. Pusheen już ma swoja kocią mamę- czeka teraz grzecznie na odbiór ;)

15 lut 2015

Szczecińskie zakamarki vol. 4: Puszczy Bukowej kawałek, czyli cmentarz na Raszyńskiej/Bielańskiej i Uroczysko Bunkry.

Sobotnie poranki lubimy zaczynać od popołudnia. Dzisiaj wstaliśmy o 13 i poczuliśmy naglącą potrzebę podróży, chyba przez to piękne słońce za oknem. W planach było Jezioro Szmaragdowe- miła i ogólnodostępna okolica, którą nawiedzamy systematycznie, kiedy tylko zimowa pogoda zaczyna wiośnieć. Ale życie ma to w zwyczaju, że lubi nawet najlepsze plany weryfikować, a tym razem było dodatkowo wsparte przez Tomka, z którym to umówiliśmy się na ten wypad. Tomek stwierdził, że skoro już będziemy na Prawobrzeżu, to równie dobrze możemy zrobić wypad do Puszczy Bukowej. No to siup!

Puszcza Bukowa to ogromny kompleks leśny a zarazem park krajobrazowy, pełen jezior, rozlewisk i uroczysk. Na pierwszy rzut panorama. Rozlewiska Odry (bliżej Odra, dalej Odra Zachodnia) i ogromna przestrzeń.


Domki przytulone do zbocza. Nie wiem czy chciałabym codziennie dojeżdżać stąd do pracy, ale dla takiego widoku byłabym skłonna się poświęcić.
 W czasie podróży ku tym widokom, w oczy rzuciła nam się brama i kilka starych nagrobków- ewidentnie cmentarz. Nie mogę znaleźć o nim zbyt dużo informacji- jest to cmentarz przy ulicy Raszyńskiej. Jedyna wzmianka w Internecie, to kilka zdjęć zrobionych w 2011 roku przy okazji porządkowania tegoż. Daty na nagrobkach (te, które dało się odczytać) oscylują pomiędzy połową XIX a latami 20-30 XX wieku.

Edycja: Jest! Kasia okazuje się skarbnicą wiedzy o prawobrzeżu! Cmentarz błędnie zlokalizowałam- nie znajduje się przy ulicy Raszyńskiej tylko na skrzyżowaniu Bielańskiej, Suchej i Gradowej. Jest to najstarszy cmentarz w Kluczu. Jego początki datuje się na XIV w., zamknięty został w latach 30 XX wieku. Po więcej informacji można [kliknąć tu]. Kasia mówi też, że ma fajną książkę o historii Klucza, więc może uda mi się znaleźć jeszcze coś ciekawego na ten temat. Dziękuję!




Willi Zickermann. 7.05 1922- 17.12-1922.



Kolejny postój to Uroczysko Bunkry. Podobno do 2000 roku był to teren wojskowy. Do środka można spokojnie wejść- nie tylko poprzez niskie wejścia z boku, które notabene są lekko przysypane ziemią, ale także od tyłu- przez większe pomieszczenia, które są z jednej strony nieosłonięte. Bunkry zbudowane są z betonowych okrągłych prefabrykatów. Zachowane w dobrym stanie.

Wejście.
Psychodeliczny królik na ścianie.
Jedno z większych pomieszczeń


Pierwsze skojarzenie: CMENTARZYSKO SŁONI ;)
 W środku nie udało mi się zrobić dobrego zdjęcia. Bez flesza to niemożliwe, a nie chciałam ryzykować ewentualnego wypłoszenia nietoperzy. Zamiast zdjęć- krótkie nagranie ;)


Na zakończenie chcieliśmy zobaczyć ogródki saperskie, czyli nasze szczecińskie "mosty donikąd", ale trochę przerosło to naszą orientację w terenie. Może następnym razem...

2 lut 2015

Szczecińskie zakamarki vol. 3: Szczecinianie nie gęsi i swych książąt mają.

Zawsze wjeżdżaliśmy do Szczecina od strony Dąbia- tylko jakoś nigdy nie czułam, że to Szczecin. Do Centrum mamy jeszcze dobre 15 minut drogi, a krajobraz dookoła jest rzeczno-portowo-magazynowo-przemysłowy, czyli prawie zupełnie niepiękny. Ale wszystko zmienia się, kiedy wjeżdża się na Trasę Zamkową- długą estakadę łączącą lewobrzeżną część miasta z częścią prawą. A kiedy zbliżamy się do końca po jej lewej stronie... Zaczyna się ta część miasta, która była Szczecinem od zawsze. Po prawej stronie widnieją gmachy, m. in. Akademii Morskiej, teatry i Wały Chrobrego, czyli reprezentacyjne miejsce nabrzeża. Po lewej stronie wznosi się katedra św. Jakuba, ciągnie się bulwar Nadodrzański i króluje (a może bardziej księciuje ;) ) on. Zamek Książąt Pomorskich.

Wybudowany w epoce renesansu na miejscu dawnego grodziska, chociaż może jest to duże uproszczenie, gdyż już pod koniec XIV w. zaczęły powstawać na Wzgórzu Zamkowym pierwsze budowle murowane, na polecenie księcia Barnima III, a sam Zamek swój obecny kształt zyskiwał przez jeszcze wiele lat. Był siedzibą rodu Gryfitów, dynastii rządzącej Pomeranią do roku 1637, kiedy to bezpotomnie zmarł ostatni z dynastii, Bogusław XIV. A skoro już jesteśmy przy Gryfitach...

Dzisiejsze zwiedzanie odbyło się z prostej przyczyny. 2. lutego 1491 roku miał miejsce ślub Anny Jagiellonki (córki Kazimierza Jagiellońćzyka) i Bogusława X (pierwsze, nieudane małżeństwo władcy, gdzie starał się o papieski rozwód, to małżeństwo z Małgorzatą Brandenburską, która zmarła dwa lata wcześniej, tym samym "rozwiązując" kwestię rozwodu). Małżeństwo trwało relatywnie krótko. Anna wychodziła za Bogusława w wieku lat 14, zmarła mając 27, ale dochowali sie z tego związku 8 dzieci, 3 córek i 5 synów. Pan przewodnik rzucił dzisiaj uwagę, ze tym samym zapewnili dynastii przetrwanie na następne 100 lat. Mnogość inwentarza ;) Pomnik książęcej pary wita wszystkich wchodzących do Zamku.



Dzisiaj Zamek jest w remoncie- z moich doświadczeń wynika, że ciągle jest w remoncie. Ale wiadomo, o zabytki trzeba należycie dbać i taki stan rzeczy nawet mi się podoba. Kilka zdjęć z zewnątrz.



Kompozycja "Zamek i znak drogowy w towarzystwie kilku aut". Robiłam co mogłam, ale to nie jest ładny kadr.

Mały dziedziniec.
Przejście pomiędzy dziedzińcami.
Duży dziedziniec.
Niestety nie zwiedziliśmy całego zamku, ale jedynie kilka sal. W jednej z nich znajdują się sarkofagi Gryfitów, odrestaurowanie i przeniesione tu z zamkowej krypty.


Dalej znajduje się sala Lubinusa, chyba najsłynniejszego pomorskiego kartografa, a z niej przejscie do Celi Czarownic- ekspozycji poświęconej Sydonii von Borck. Historia Sydonii to temat wart osobnej opowieści...Ale pokrótce- związana z rodem Gryfitów szlachcianka, niespełniona obietnica poślubienia złożona przez księcia, oskarżenie o czary i wyrok. Sydonia została ścięta w 1620 r. W Celi Czarownic możemy usłyszeć opowieść o Sydonii i obejrzeć rekonstrukcje narzędzi tortur. 

Żelazna dama. Przy moim wzroście (174 cm) nie zmieściłabym się do środka.

Maska wstydu.

Obiecuję, że do Sydonii wrócę za jakiś czas ;)

W Sali Gotyckiej prezentowane są czasowe ekspozycje. Trafiliśmy na "Gore gwiazda", czyli przegląd tradycji kolędniczych. 

Szopka Krakowska imponujących rozmiarów.




Wizyta zwiedzawczo-zapoznawcza dobiegła końca. Mało czasu i dużo ludzi, ale do zamku wrócę jeszcze na pewno...



http://zamek.szczecin.pl/zwiedzanie.php?id=151 A kto nie miał okazji, ten może wybrać się na wirtualny spacer.

21 sty 2015

Cebulowa zupa krem.

Trochę francuska, ale nie do końca. Moja ulubiona wersja zupy cebulowej. Bez blendera się nie obejdzie.

  • 1 kg cebuli
  • 2 skrzydełka, filety z udka, albo jakaś inna część kurczaka na wywar
  • włoszczyzna (u mnie świeża koniecznie)
  • śmietana 18%
  • 2 serki topione gouda (po 100 g)
  • opcjonalnie mąka do zagęszczenia i kieliszek białego wina.
  • przyprawy: tymianek (koniecznie!), sól, pieprz, pietruszka, liść laurowy, ziele angielskie, czubrica zielona.
Dodatkowo: chleb na grzanki, sriracha, przyprawa gyros.

Gotujemy bulion: do gara z wodą mięso- ciach! Dodajemy liść laurowy, ziele angielskie, włoszczyznę- kawałek selera, marchewkę albo dwie, pietruchę. Nie rozdrabniamy za bardzo, bo będziemy wyciągać żeby zblendować.
Cebulę obieramy i kroimy w piórka. Ocieramy łzy rękawem, otwieramy okno, wrzucamy cebulę na patelnie i lekko ją podsmażamy (byle nie przypalić). Jeżeli chcemy poddusić ją w winie to super, jeżeli nie, kieliszek wina można sobie wypić.
Podduszoną cebulkę blendujemy. Wyciągamy warzywa z bulionu jeżeli już są miękkie, ugotowane mięso i też je blendujemy. Wrzucamy spowrotem do wywaru. 
Dodajemy serki topione i odczekujemy 5 minut. Po tym czasie powinny się już dobrze rozpuścić. Zagęszczamy śmietaną, ewentualnie śmietaną z mąką. Gotujemy jeszcze przez chwilę. Na koniec doprawiamy dużą ilością tymianku, solą, odrobiną pieprzu i czubricą.

Chleb kroimy na kwadraciki i wrzucamy na patelnię z przyprawą gyros, albo bez niej. Ja lubię grzanki w tej wersji akurat ;) Mieszamy cały czas, bo chleb się lubi przysmalić kiedy jest zostawiony w samopas. Przed podaniem posypujemy zupę grzankami. Można posypac ją również parmezanem.

Kremowa zupa z cebuli wcale nie jest ostra, ma lekki serowy posmak. Jeżeli lubicie palenie języka można doprawić ją srirachą. Ja lubię ;) Smacznego.