21 mar 2013

Szczecińskie zakamarki vol. 1: Jezioro Głębokie i szczecińska Wenecja

Nie tak dawno staliśmy się wraz z Moim Lubym posiadaczami zacnej lustrzanki. Być może ktoś od razu skrytykuje model i producenta, a nie o to mi tutaj chodzi, więc nie będę wdrążać się w ten temat i podawać więcej szczegółów- poprzestańmy na tym, że na nasze pierwsze kroki (bez żadnej napinki w stylu "jestę takim fajnym fotografę, bow to me!") jest to model zacny, przystępny i tylko techniki brakuje nam do tego, żeby robić całkiem sympatyczne zdjęcia. Niemniej jednak- sprzęt i technika to tylko połowa sukcesu. W celu przybliżenia się do tej drugiej połowy, postanowiliśmy pobawić się w odkrywców i zaczęliśmy eksplorować miasto w którym obecnie mieszkamy, czyli Szczecin.

Urodziłam się w Szczecinie, ale dość szybko moi rodzice byli zmuszeni się przeprowadzić, więc nie dorastałam w tym mieście, a żeby było zabawniej, przez długi czas go nie cierpiałam. Każdy wyjazd do Szczecina kojarzył mi się się jedynie z bólem głowy i wieloma godzinami spędzanymi u lekarza, w laboratoriach, szpitalach i poradniach, a później z codziennymi dojazdami na uczelnię, gdzie po całym dniu zajęć, biegłam na dworzec i kompletnie wyczerpana wsiadałam do pociągu, marząc o tym, żeby jak najszybciej znaleźć się w domu. Jednak teraz, będąc tutaj od pół roku, nie mogę dalej udawać, że miasta nie znoszę ;) Odkrywam coraz więcej urokliwych miejsc. Pomaga mi w tym trochę Internet i Sydonia von Borck, która od jakiegoś czasu dodaje sporo ciekawych postów na facebooku (serio!).

Mroźną niedzielę spędziłam z Moim Lubym nad Jeziorem Głębokim.


Łabędzie to dla mnie królowe i królowie zimy. Spotkaliśmy dwa. Zabawne jest dla mnie to, że dopóki suną po tafli wody wyglądają nieziemsko i majestatycznie. Ale wystarczy, że na swoich niezgrabnych nogach wyjdą na ląd... i cała elegancja pryska ;)

Drzewny troll




Natomiast dzisiejszą wycieczkę inspiruje internetowy serial Tajemnice Szczecina. Wybrałyśmy się z Czesią (która też ma o tym fakcie kilka słów do powiedzenia) na wycieczkę do Wenecji w tę i nazad w 3 godziny ;) Tak, tak... To szczecińska Wenecja. Wystarczy wyjść z dworca głównego, przejść jak najbliżej Odry i podążyć chodnikiem w prawo, wypatrując mostu, który będzie ukryty w jednej z bram (opatrzonej napisem Szczeciński park naukowo-technologiczny). Nie zdawałyśmy sobie sprawy z tego, że Wenecja jest tuż za rogiem i zawędrowałyśmy aż do Tamy Pomorzańskiej, żeby znaleźć brzeg Odry, stwierdzić że nadłożyłyśmy sporo drogi i zawrócić... Tak moi mili- trzeba mieć oczy szeroko otwarte, bo czasami zupełnie nieświadomie rozmijamy się z tym, czego szukamy ;)

Szczecińska Wenecja.

Most w bramie Szczecińskiego parku naukowo- technologicznego.

A to widok od strony gazowni. Po lewej widać "weneckie" budynki.


I co dalej? Czekamy na wiosnę, jest jeszcze tyle miejsc do odwiedzenia... ;)

5 komentarzy:

  1. Słabiutko kadrowane... Brak zachowania proporcji. Szczecin jet wdzięcznym miastem do fotografowania. Odkrywajcie go więc i nauczcie się kadrować!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, nauka jest trudna i żmudna. Wszystko przede mną ;)

      PS. Nie blokowałam anonimowych wpisów, ale lubię wiedzieć kto mnie krytykuje lub chwali ;D

      Usuń
  2. My też lubimy Szczecin i jego zakamarki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. http://itaekspresowo.blogspot.com/2013/03/tag-its-only-picture-tag-odpowiedzi-i.html

    Miłej zabawy z Tagowaniem:D

    OdpowiedzUsuń