Czytam sobie "Kościotrzepa". Książki zawsze mnie tak wciągają, że żyję w tej ichniej rzeczywistości. A tu steampunk. A steampunk nie obędzie się bez gogli. A gogle można zrobić.
Poszperałam, poszukałam, stwierdziłam że w tym domu niczego nie ma, posmęciłam, poszukałam jeszcze raz i znalazłam kilka artefaktów na wagę złota:
1)końska skórzana derka, kupiona w lumpie z ubraniami dla dzieci,Uzbrojona oprócz tego w skalpel, nożyczki i inne tego typu narzędzia, zabrałam się do pracy. Na pierwszy ogień poszły wieczka, które trzeba było wyciąć w środku. Oczywiście- mogłam po prostu iść do sklepu budowlanego i kupić kilka obejm, czy meganakrętek, ale JEST NIEDZIELA. Nie bacząc zatem na opiłki wbijające się w ręce, zaczęłam wycinać dziury nożyczkami do papieru.
2) wieczka do słoików (wiadomo, czas na przetwory),
3) stary pasek od historyków,
4) pistolet i zapas kleju
5) pudełko na płyty,
6) pół litra kawy,
7) kilka pierdół do ozdoby i do użytku.
Oczywiście, kiedy skończyłam wyglądały okropnie. Załadowałam pistolet klejem, podłączyłam go czym prędzej do prądu i okleiłam obrzępione końce skórką (oprócz cierpień estetycznych dostarczały mi rownież obaw, że się potnę. A pociąć się zakrętką od słoika.. no jak to brzmi w ogóle.)
Kiedy już poparzyłam się klejem po raz 5748 przyszedł czas na "soczewkę". Nie miałam pomysłu skąd wytrzasnąć szkło, więc zdecydowałam się na pleksę, a że pudełek od płyt jest u mnie aż nadto.. odrysowałam kółko i zaczęłam ciąć..
Skalpelem...
Nożykiem do tapet...
Nożem...
Wydrapywać cyrklem..
W końcu chwyciłam za nożyczki, co okazało się oczywiście błędem, bo pleksa popękała jak tafla lodu. Zdenerwowana poszłam do ojca i spytałam, czy może mi to przyciąć. Rezolutnie odpowiedział "Nie".
Zrezygnowałam z pleksiglasu z odzysku i zdecydowałam się podkleić to folią. Taką folią jak do bindowania.
Nie był to szczyt estetyzmu, ale cóż zrobić, z koniem kopać się nie będę.
Po ogarnięciu "soczewek" już prosta droga do końca. Wykroiłam ze skóry dwie tulejki, w które później je
wkleiłam.
Pasek przydrutowany miedzianym drucikiem, który zabrałam mamie (mamo pozdrawiam Cię, i tak z niego nie korzystałaś).
I tak dobrnęłam ku końcowi. Tymczasowemu końcowi, bo estetycznie to niestety mija się z tym, co chciałam osiągnąć. Nie jest źle, ale zawsze może być lepiej, prawda? Podczas całego procesu twórczego wypiłam pół litra kawy. Kawa zawsze się przydaje ;)
Jesteś najbardziej niesamowitą osobą, jaką przyszło mi w ogóle poznać ;p
OdpowiedzUsuńO bogowie, komplement bezcenny! Dziękuję! ;)
UsuńNa przyszłość jeśli to plastik :) Rozgrzej nożyk nad palnikiem i wytnij na około gładko pójdzie tylko będzie trochę śmierdziało. a jeśli chcesz takie metalowe kółeczka to znajdę z mosiądzu u mnie w pracy jakieś :D
OdpowiedzUsuńMa sens! I tak idą do poprawki ;d A z pracy lepiej nic nie wynoś, ogarn sobie obejmy na rury, tylko jakiegoś hydraulika dopadne ;d
Usuńjestem pełen podziwu dla Ciebie, naprawdę liczyłaś te oparzenia pistoletem do kleju?!
OdpowiedzUsuńtak, wszystkie. tak samo jak twoje niemiłe słowa względem mnie (83728 na chwilę obecną) ;p
Usuńrany! wybacz ale trochę udzieliła mi się od Ciebie ta szczegółowość, stąd pytanie.
OdpowiedzUsuńAkurat o to się nie martw mam pełno ścinków z różnych medali z których jak zawsze mam pomysł na zrobienie oryginalnej Biżuterii ale zwyczajnie mi się nie chce więc może Twój blog natchnie mnie do wywalenia z mojego organizmu leniwca:D
OdpowiedzUsuńSzukałem steampunkowych tutoriali, przeglądam artykuł, myślę "znajoma gęba". I proszę! :P Internet jest mały.
OdpowiedzUsuńNo jaka gęba! Buziuńka ;D Siemka, dawno o Tobie nie słyszałam ;) Jak tam życie na południu? A może już nie na południu? ;)
Usuń