5 wrz 2012

Gorseteria

Totalnie doświadczalna dziedzina krawiectwa, którą uprawiam z namiętnością od jakiegoś czasu (nie za często, żeby przypadkiem mi się nie znudziło).

Pierwszy, szyty po nocach zimą jakieś 2 lata temu. Pamiętam, że maszyna tak hałasowała, ze podkładałam pod nią i pod biurko wełniane koce, żeby trochę to wytłumić i nie sprowadzić na siebie gniewu sąsiadów. Materiały to oczywiście recykling- zasłona wyciągnięta z lumpa, prześcieradło z szafki, falbana odpruta od czegoś, stary zamek, usztywniany opaskami na kable... Jedyny koszt, to biała lamówka i tasiemka.



Drugi wynalazek, to underbust z zasłony, tym razem znalezionej w odmętach maminej szafy, usztywniany drutami z parasola. Mój ulubiony, uszyty w 5 godziny.



I w końcu- świeżo spod igły. Uszyty z chińskiej tafty, którą dostała jako pamiątkę z podróży moja prababcia. Materiał ma około 50 lat, ale wygląda świetnie. Na boki zużyłam stary t-shirt. Usztywniany plastikowymi i metalowymi fiszbinami (takimi z pasmanterii, o dziwo!)






6 komentarzy:

  1. Która to pasmanteria ma metalowe fiszbiny?? Bo poluję od daaawna i ni ma :(

    Cześ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. żadna, zamawiane na ebay już ponad pół roku temu ;)

      Usuń
    2. a już miałam nadzieję... ja nawet kiedyś na allegro widziałam - na metry była sprężyna.

      Usuń
  2. naprawdę są prześliczne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Brak metalowych fiszbin... oto tutek, jak je samozrobić: http://www.youtube.com/watch?v=-JMxUaXUeEI&feature=relmfu

    OdpowiedzUsuń
  4. Kwiatkowska, kiedy przyjechałaś do nas pierwszy raz miałaś na sobie ten pasiasty gorset.

    Ot tamtego dnia czasem sobie o takiej chudości i gorsecie marzę. Dobrze, że nie jestem chuda bo bym sobie uszyła i nie byłoby o czym marzyć :)

    OdpowiedzUsuń