25 paź 2012

Jack-o-lantern

Uważam Halloween za miły zwyczaj. Może ze względu na odwieczne zamiłowanie do wszelkiego rodzaju straszydeł, może ze względu na Tima Burtona... Raz nawet zdarzyło mi się przebrać i peregrynować (pozdrawiam wszystkich wykładowców ubogacających moje słownictwo) od drzwi do drzwi- czasem dostać reprymendę, czasem ciastko. Chciałabym kiedyś zobaczyć jak to anglosaskie święto wygląda tam, skąd przybyło. Tymczasem pokusiłam się o drobny akt twórczy- w dyni rzeźbi się naprawdę przyjemnie (no i się objadłam oczywiście, podwójna przyjemność).

Jack Skellington, Dyniowy Król!

Kocisko wąsate

Obydwie latarnie, po prawej pobojowisko w kuchni.

I tak to mniej więcej wyszło. Polecam taką zabawę- jedna dynia kosztowała niecałe 4 zł, mam całą michę miąższu (jutro zupa dyniowa, doświadczalna) i pełno pestek, które uwielbiam. A jeżeli komuś się bawić nie chce- czekam na zamówienia, bo ja z chęcią się pobawię ;)

17 paź 2012

Sezon na aspirynę.

Po długich bataliach naukowo-mieszkaniowych, w końcu jestem prawie ogarnięta! Oczywiście, żeby nie było za różowo, jestem przeziębiona. Wyglądam jak Rudolf Czerwononosy. Czekam tylko na telefon od św. Mikołaja z propozycją przejęcia prowadzenia w zaprzęgu reniferów w tym roku. Zanim jednak to nastąpi- zlepek kilku starszych wytworów moich własnych odnóży łapiących.



Spódniczka- zasłona i prześcieradło. Za każdym razem kiedy ją założę (a robię to rzadko), ktoś mnie zaczepia i pyta gdzie kupiłam. Ostatnio na uczelni dziewczyna za mną biegła, żeby wyciągnąć ze mnie informacje. Każdemu zgodnie z prawdą odpowiadam, że uszyłam. Widok zdziwionych twarzy- najlepszy komplement i powód do dumy ;)




Pamiętacie gorset w paski? Ta kamizelka jest uszyta z drugiej części zasłony i starej kamizelki z lumpa (HUGO BOSS TAK BTW. ;d) Dość dużo roboty, ale powędrowała do ówczesnego chłopaka, któremu się mega podobała, więc warto było poświęcić na to kilka igieł i trochę nerwów. 



Torebka. Nie mogę znaleźć zdjęcia, na którym byłaby w całości. Szyta z innej zasłony (gdyby nie zasłony i second handy moje życie nie miałoby sensu!), zamków z odzysku i lamówki... Sprezentowana mamie na dzień matki, uszyta w sprytny i dość nietypowy sposób- kiedy wrócę do domu zrobię lepsze zdjęcie, więc pani torebka jeszcze tu zagości.


Dusik- kawałek sprytnie zaaranżowanej koronki, dającej niezwykły efekt już po założeniu. Praca na 30 minut, w tym czas wliczony na wyjście do pasmanterii.


Na razie tyle. Zawiozłam sobie do Szczecina maszynę i wpadłam na ciekawy pomysł, być może za 3 tygodnie będzie zrealizowany... Cierpliwość to cnota!



10 paź 2012

Żyję!

Nie zapomniałam o tym miejscu, wiem co pojawi się jako następne, ale.. musicie poczekać, bo u mnie epokowe zmiany. A zmiany są w porządku. Potrzebuję tylko trochę czasu, bo ostatnio mam grafik tak napięty, że aż dziwne, że nie strzelił. Zatem.. Do napisania w wolnej chwili ;)


Żyję i mam się dobrze, nikt nie chce za mnie okupu, dalej jestem ruda. To tak w skrócie.